niedziela, 17 października 2010

Niechciana Narzeczona

Bratysława, 2 września, 2010

Nigdy nie miałem tego w planach i nawet jako nomad nigdy nie chciałem do Niej jechać.


Sporo czytam, stąd nawet znam parę o Niej historii: że kusi bogactwem wielokulturowości, że Jej dusza jest prawdziwie niezgłębiona i że potrafi nieznajomego oczarować. Jednym słowem: Ona jest "amazing".
Ale to Jej nieogarnięte i nieuporządkowane bogactwo wszystkiego zdecydowanie nie pasowało do mojej potrzeby systematyzowania czy najogólniej porządkowa otaczającej mnie czasoprzestrzeni.

Nawet kiedy jeszcze w czerwcu tego roku proponowano mi z Nią spotkanie, odpowiedziałem zdecydowanie "Nie". Wolę budzącą się do życia Europę środkowo-wschodnią lub w ostateczności Chin(ę).
Miesiąc później, na tydzień przed urlopem otrzymałem telefon z Firmy:
"może jednak rozważy Pan wyjazd do Niej. Mamy problemy".
"a jak to jest pilne?"
"najlepiej gdyby Pan mógł wyjechać w najbliższy weekend"
"od przyszłego tygodnia wybieram się na urlop z żoną".
"świetnie, w takim razie od 31 sierpnia".

To przykad takiej korporacyjnej logiki w komunikowaniu się.

Gdy wróciłem z urlopu Asystentka zadzwoniła, że mam już bilet relacji Wiedeń - Dubaj - Mumbaj. I jeszcze, że 31 sierpnia o 12.00 pod Firmą będzie czekał na mnie kierowca, aby mnie zabrać na lotnisko.

I tak zaczął się mój niechciany flirt z Indią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz