niedziela, 7 sierpnia 2011

Nasz Radżasthan (6) - Dżajpur, Różowe Miasto

Nasz Radżasthan (6) -  Dżajpur, Różowe Miasto


Zwiedzane wczoraj Fetehpur Sikri zamyka rozdział naszej wycieczki zatytułowany „Świat muzułmańskich władców Indii”. Świat, który przypomnę, trwał ponad 700 lat. Prześledziliśmy go od kumana, Kutb ud-Din Ajbaka, z jego Kutub Minar, aż po Wielkich Mogołów z ich pełną przepychu i majestatu Agrą.
Teraz czas na kolejny rozdział – „Baśniowy świat Radżputów”. Władców którzy, niezależnie od światowych wojen i innych zmian jakie dotknęły całą kulę ziemską, żyli i żyją w świecie stworzonym przez swych przodków, w przepychu, dostojeństwie i majestacie, ciesząc się szacunkiem swoich poddanych.
Ich świat obejrzymy na przykładzie dwóch królestw : Dżajpuru i Udajpuru.  Ciekawe jest to, że władający tymi dwoma królestwami, przyjęli dwie strategie wobec muzułmańskiej nawały, która zalała północ Indii. Królowie Dżajpuru zdecydowali się na dalece idącą współpracę, często przypieczętowywaną dynastycznymi małżeństwami. Królowie Udajpuru, wręcz przeciwnie. Ślubując czystość krwi, odrzucali wszelkie oferty ze strony mogolskich władców, stawiając na szali śmierć tysięcy swoich podwładnych, pożogę miast i w końcu konieczność migracji, tam gdzie ręka Mogołów nie mogła ich już dosięgnąć.
Pochodzenie Radźputów jest dość tajemnicze. Podobno przyszli ze stepów Azji Środkowej, gdzieś w dobie ekspansji Hunów. Nazywali siebie Radżaputra, czyli synowie królów, a kilka ich klanów mieniło się nawet potomkami Słońca.  Stąd symbol słońca jest często widoczny w ornamentyce Dżajpuru i Udajpuru.

*    *    *

Zaczynamy od Dżajpuru.
Bez dwóch zdań, było to miejsce, które najbardziej zapamiętałem, gdy 4 lata temu oglądaliśmy wspólnie fotki z ponad czterotygodniowej wyprawy mojego syna po Indiach. To całe spójne architektonicznie miasto, z bramami, rożowymi domami, rozległą dzielnicą bazarów. To było jak przeniesienie w inny czas. I jeszcze te zdjęcia miasta, z góry, na której widniał fort. Niezapomniane.
Zatem gdy tuż przed wyjazdem przedstawiłem Marcinowi plany mojej z Aśką podróży i powiedziałem, że w „Jego” Dżajpurze będziemy z półtora dnia, odparł bez namysłu – „zostańcie dzień dłużej”.  Ufam jego opiniom, bo tak jak ja wiele lat temu, bierze plecak i bez względu na okoliczności realizuje swój plan. Tak bylo, gdy w 2007 roku, zamiast planowanej szóstki, w dwójke zwiedzali Indie. Podobnie było gdy, zwiedzając 5 lat temu Liban, musiał ewakuować się Doliną Bekaa do Syrii, bo w Libanie ponownie wybuchła wojna z Izraelem. Wrócił z Syrii zaraz po zakonczeniu konfliktu i był, jak mu powiedział wartownik muzeum, „pierwszym zwiedząjącym Muzeum w Trypolisie, po zakończeniu wojny.”
Zatem na Dżajpur mamy trzy noce i pełne dwa dni. Nasz plan to zwiedzić pierwszego dnia Pałac Amber i stare miasto z Pałacem Miejskim, Pałacem Wiatrów, bramami i rozleglym bazarem. A drugi  dzień poświęcić na słynne dżajpurskie forty i równie interesujące najbliższe  okolice.

*    *    *

Kierowca radzi, aby zacząć wcześnie rano, bo potem może być tłoczno i gorąco. Zatem rano, przejeżdżamy przez stare miasto, mijamy oflankowane bramy miejskie i Dża Mahal - Pałac na Wodzie, pniemy się stromą drogą w stronę pałacu. W pewnym momencie każę się kierowcy zatrzymać, bo przed nami widok jak z bajki. Ponad rozległą doliną, na rozświetlonym porannym słońcem przeciwległym masywie górskim, rozciąga się wielki różowy Amber Palace. A za nim jeszcze drugi, pomalowany na biało Palac Królewski. Wreszcie, na samym szczycie, prawie niewidoczny Dżajgarh, Twierdza Zwycięstwa. Podjeżdżamy jeszcze bliżej, a tu następna bajka. Z góry, brukowanym królewskim traktem, majestatycznie schodzi szereg słoni. Kolorowo ubrane, z błyszczącymi czaprakami na łbach. Tak, to trzeba koniecznie zobaczyć.
Pałac Amber zbudował Man Singh I pod koniec XV wieku. Do chwili obecnej, jedna z części tego rozległego kompleksu pałacowo-obronnego jest zamieszkała przez rodzinę królewską i jest jedynie częściowo dostępna dla zwiedzających.

Zbudował ten pałac, poza murami potężnej twierdzy Dżajgarch, gdyż wydając swoją córę za Akbara zapoczątkował tradycję mogolsko-radżpudzkich sojuszy, służących rozwojowi zarówno Imperium Mogołów jak i jego królestwu.


Schodami i przez bramę wchodzimy na rozległy dziedziniec, z jego nierozłącznym Pałacem Audiencji Publicznych. Jak wszędzie gęsta siatka kolumn z pięknymi kapitelami i sklepieniami karze się zatrzymać, by zrobić parę fotek. Potem znowu na roziskrzony porannym słońcem plac, by stanąc i podziwiać trzykondygnacyjny Budynek Bramny, prowadzący do części prywatnej pałacu, Bogactwo formy architektonicznej istotnie niespotykane jak dotąd. Okazała, dwukondygnacyjna wnęka bramna, z niezwykle bogatą ornamentyką, przechodzi płynnie w ostatnią kondygnację, pełną krużganków, wykuszy i ażurowych ekranów. To wszystko zwieńczone typową dla Dżajpuru złoconą formą
Przechodzimy dalej, do oficjalnej części pałacu: dekorowanej pięknymi płaskorzeźbami Sali Audiencji Prywatnych, a z niej do Sali Luster. Sali niezwykłej, bowiem zarówno całe jej piękne sklepienie jak i niezwykle bogata ornamentyka ścian zrobiona jest z kawałków luster i kolorowego szkła sprowadzonego z Belgii. Pomysł tyle niezwykły co i praktyczny. W upalne dni, szkło daje wrażenie chłodu, zaś w nocy, światła świec odbijające się w niezliczonych lusterkach sklepienia, sprawiają wrażenie, że nie jesteśmy w zamkniętym pomieszczeniu, ale gdzieś w górach, pod roziskrzonym gwiazdami niebem.
Kluczymy jeszcze mocno zagmatwanymi korytarzami prowadzacymi do komnat królowych, by poprzez ażury okien poprzyglądać się pięknym widokom: rozległych dolin i sztucznego jeziora, gromadzacego wodę dla miasta Dżajpur.
Potem jeszcze kilka fotek na schodach pałacowej bramy z roześmianymi Hiszpankami i w drogę. Wracamy do miasta
*    *    *
Stare Miasto Dżajpur jest projektem niezwykłym, tak jak i jego twórca. Budowę miasta zlecił w 1727 jeden z największych ludzi Indii ery Wielkich Mogołów, Sawai Dżaj Singh II.
W dzieciństwie przyjął niezwykle staranne i wszechstronne wykształcenie. Interesował się naukami ścisłymi w tym astronomią, co w jego czasach graniczyło z magią. Był pasjonatem nowych technologii i czynił wiele aby ściągnąć do swojego królestwa najlepszych fachowców swoich czasów. Był wreszcie miłośnikiem i mecenasem  sztuki i rzemiosł. A gdyby tego było jeszcze mało, był również wyśmienitym dyplomatą, co zapewniło mu poczesną pozycje na dworze Mogołów.
Dżajpur, czyli Miasto Zwyciestwa, zostało zbudowane według planu, w rozległej dolinie, poniżej Pałacu Amber. Otoczone pięknymi flankowanymi murami, prowadzi do niego sześć bram. Poprzez miasto wytyczono dwupasmową aleję, będącą kręgosłopem geometrycznej siatki placów, ulic i uliczek. W centrum znajduje się Pałac Miejski, Dżantar Mantar i Pałac Wiatrów.
To są wymieniane we wszystkich przewodnikach „must see” zatem i my tam jedziemy. Postanawiamy najpierw zaliczyć Muzeum w Pałacu Miejskim i Dżantar Mantar, aby już później, na spokojnie, pokluczyć korytarzami i schodami Pałacu Wiatrów.

Architektura stojącego w centrum miasta City Palace jest odzwierciedleniem dżajpursko –mogolskiego aliansu trwajacego od czasow Man Singh I. Są tu zatem otwarte na wszystkie strony mogolskie pawilony, jak również bogate w formie i detalach architektonicznych budowle typowo hinduskie.
Gdy po przekroczeniu bramy znajdziemy się na rozleglym dziedzińcu, widzimy, że cały jego środek zdominowany jest przez otwarty na wszystkie strony, wsparty na pięknej siatce kolumn, Pałac Audiencji Publicznych. Dzisiaj, gdy zapewne król nie udziela tu publicznych audiencji, wizytujący słuchali muzykujacej grupy młodych ludzi.
Gorąco. Rozkoszujemy się cieniem Pałacu Audiencji Prywatnych i rozglądamy dookoła, bo na nielicznych ścianach pałacu eksponowana jest bogato ornamentowana broń. Jedna z części pałacu zdomiowana jest przez przez ogromną, ponad dwumetrową kadź. Jest cała osłonięta szkłem, gdyż kadż jest zrobiona ze srebra. Jest ich w tym pałacu kilka. Zbudowano i wykorzystywano je, aby podróżujący do Londynu władcy Dżajpuru, w tym  Madho Singh II mogli się cieszyć stałą dostawą wody ze świętej rzeki Ganges.
Historia zna takie przypadki. Umiłowany przez swój lud, koreański przywódca Kim Ir Sen, podróżujący po świecie wyłącznie pociągiem, bo panicznie bał się latać samolotem, również w każdą swoją podróż zabierał swój ulubiony złoty nocnik.

W części pałacu, dostępnej dla turystów, zorganizowane jest Muzeum, w którym zgromadzono wszystko, z czego Radżastan pod panowaniem władców, mecenasów sztuki i rzemiosła artystycznego, może być dumny: wspaniałe instrumenty  muzyczne, kobierce, szlachetnie zdobiona broń i wreszcie iście królewskie stroje.
Wychodzimy, aby zrobić sobie zdjęcie z wartownikami stojącymi przy bramie, ubranymi na biało i z czerwonymi turbanami na głowach.

Niemal po drugiej stronie ulicy, znajduje obiekt unikatowy w skali świata -  obserwatorium astronomiczne z początku XVIII wieku, zwane Dżantar Mantar.
Zbudowal je ten sam Sawai Dżaj Singh II, z zamiłowania astronom. Zbudował je także w czterech innych miejscach: w Delhi, Udżadżajnie, Mathurze i Waranasi, ale to w Dżajpurze, mając zapewnioną stałą opiekę królewskiej rodziny, zachowało się najlepiej.
Kilkanaście, ogromnych i o niezwykłej konstrukcji przyrządów, służyło, i jak twierdził przewodnik, nadal służy do prognozowania szczytu upałów w sezonie suchym , oraz do szacowania daty nadejścia i natężenia opadów w sezonie monsunów.
Jest tu majestatyczny Samrat Dżantra – ponad 20-o metrowej wysokości precyzyjny zegar słoneczny, jest również zespół urządzeń służących astrologom do sporządzania horoskopów. Zatem przy nich, pod przyrządem z Rybami, zrobiłem zdjęcie mojej Aśki.
Przewodnik, przy każdej niezwykłej konstrukcji, sumiennie tłumaczy nam jak wyznaczano położenie najważniejszych planet i gwiazd, i jak precyzyjnie wyznaczano dzień i godzinę. Patrzę na zegarek, aby sprawdzić i widzę, że się istotnie zgadza.
Ale przyznam, że z mojej strony najczęstszą reakcją było kiwanie głową. Bardziej zainteresowany byłem niesamowitymi formami, jakie tu w kamieniu, marmurze i stali stworzono: jakieś ogromne czasze, z inkrustowanego marmuru, mające odtwarzać nieboskłon, promieniście rozchodzące się marmurowe bloki, z precyzyjnie naniesionymi podziałkami, do obliczania wysokości słońca, zamkniete taką XVIII wieczną Stonehenge. Wreszcie sam wspomniany wcześniej Wielki Zegar Słoneczny – prawdziwe schody do nieba. Tyle, że wejście jest zamknięte łańcuchem z tabliczką  „Wstęp wzbroniony”.
*    *    *
Wreszcie obiad i część oficjalna, z przewodnikiem zakończona. Można się zatem na spokojnie i bez pośpiechu udać główną ulicą starego miasta, w stronę Pałacu Wiatrów. A miasto jest niezwykłe. Niby współczesne, z nowocześnie ubranymi młodymi ludźmi, z jadącymi na skuterach kobietami w kaskach na głowie, oraz sklepami Armaniego i Gucci.
A z drugiej strony, miasto po uszy zatopione w przeszłości, gdyż na ulicach ciągle można spotkać wysokie wielbłądy, ciągnące wózki dwukółki na bardzo szerokich kołach, rykszarzy i autobusy pamiętajace początek XX wieku. A nad tą całą mieszaniną różnych epok i stylów, przyciągają wzrok górne kondygnacje domów, z podobnymi wykuszami i ażurami, z identyczna ornamentyką zwieńcząjacą dach i wreszcie -  w tym samym różowym kolorze.
To zatem, jeden kolor i w miarę spojna architektura sprawiają, że Dżajpur jest inne, niż wszystkie jakie do tej pory spotkalem.

Nie wiedzieć kiedy, docieramy do Pałacu Wiatrów. Stoimu i gapimy się, bo wrażenie sprawia powalające, a tu ciagle ktoś podjeżdża autokarem, lub innym wysokim pojazdem i nie można objąć całego frontu Pałacu w jednym kadrze. Wreszcie chwila spokoju i jest, udało się.
Pałac zbudował król Singh II aby, jego znudzone życiem dworskim: żony, ich damy, służki i pomocnice, mogły „wyjść do miasta”.  Ponieważ małżonki „królewskich synów, wywodzących się od Słońca” nie mogły tak po prostu wymknąć się z pałacu i w podręcznej lektyce być obnoszone po kilku ulubionych sklepach jubilerskich, pracowniach krawieckich i cukierniach, Sawai Dżaj Singh II zbudował dla nich, w samym środku tętniącego życiem miasta, ogromną platformę widokową. Tak, aby jego wszystkie ukochane kobiety mogły całymi dniami obserwować: jakie są trendy mody, które kobiety do jakiego sklepu jubilerskiego najczęściej zaglądaja, i wreszcie - w co dzisiaj był ubrany ten młody przystojny właściciel sklepu z naprzeciwka, ten który sprzedaje sari.
By zapewnić swoim kobietom komfortowe warunki siedzenia w środku dnia, przy oknie, powstała niezwykła konstrukcja. Pałac ma niezliczoną ilość wykuszy, aby każda z nich miała widok na dowolną stronę miasta. Jego wielokondygnacyjna bryła uformowana na kształt żagla, ustawiona jest tak, aby nawet w najbardziej gorący i bezwietrzny dzień, wychwycić najsłabszy powiew wiatru. I by potem, z duża siłą, jak przez dziurkę w żaglu, przecisnąć go przez niewielkie otwory ażurów zamykajacych każde okno. Sądzę, że teraz i wy uwierzycie w mądrość króla Singha II.
Chcemy zobaczyć jak się czuły w Pałacu Wiatrów jego mieszkanki. Obchodzimy kawałek kwartału miasta, aby dojść do bramy wejściowej, znajdującej się z tyłu pałacu. Wchodzimy na dziedziniec i znowu szok. Pałac jest tak samo piękny z licznymi oknami zamkniętymi starannie ażurami. Tyle, że bez wykuszy. Od tej strony królewskie żony nie miały już czego oglądać, bo to widok na City Palace. Ten znają dobrze.
Pniemy się zatem wąskimi schodami i korytarzami, przechodząc z komnaty do komnaty, z pomieszczenia - na taras, a z niego na balkon. A zewsząd fantastyczne widoki i co najważniejsze jest wiatr.
Tak, jest popołudnie upalnego dnia. Już nie ma 45 stopni w cieniu, ale 38 stopni jest na bank. Zero chmurek na białym od słońca niebie, a tu zbliżając twarz do otworów ażuru czujemy na policzkach powiew wiatru. Genialna konstrukcja.
Wspinamy się zatem jeszcze wyżej, i gdy wreszcie sądziliśmy, że weszliśmy na sam szczyt piramidy, Aśka pokazuje, że to nie koniec. Tu, z boku najwyższego tarasu, wąski gzyms, bez poręczy, prowadzi wprost do małej wieżyczki strażniczej. No tak, pomyslałem, w końcu ktoś musiał ten babiniec pilnować. Patrzę w dół. Daleko. Patrzę na Aśke i pytam: idziemy?  Kiwa głową. Moja krew, myślę i cieszę się jak każdy ojciec w takich momentach.
Warto było zaryzykować. Bo rzeczywiscie ten wartownik to miał życie. Nie tylko z widokiem na te wszystkie biegąjace po schodach, korytarzach i tarasach piękne kobiety, ale rownież na całe Różowe Miasto.
Czas schodzić. Najpierw ostrożnie po gzymsie, potem chyba nie mającymi końca schodami w dół i wreszcie docieramy na dziedziniec.
Uff sapie Aśka i trzyma się za mięśnie ud. Czuję się jak bym była w fitnesie, mówi. I wtedy przemknęła mi myśl, że to był jeszcze jeden przejaw geniuszu Singha II. On w Pałacu Wiatrów, zbudował, swoim siedzącym głównie kobietom, największy stepping jaki kiedykolwiek widziałem w fitness klubie.

Nomad,

Dżajpur, 14 czerwca, 2011 roku.

1 komentarz:

  1. Harrah's Cherokee Casino & Hotel - MapYRO
    Harrah's Cherokee Casino 여수 출장샵 & Hotel - See 28 traveler reviews, 5 photos and 수원 출장안마 blog 서산 출장마사지 posts. Rating: 논산 출장안마 2 · ‎28 reviews 김포 출장샵

    OdpowiedzUsuń