piątek, 21 stycznia 2011

Buddyjskie Groty - Ellora, Maharashtra

Wbrew naszym wcześniejszym dyskusjom i sądom, groty Ellory są zupełnie inne niż te w Ajanta. Przede wszystkim  Ellora nie prezentuje się tak wspaniale jak zawieszone nad łukiem rzeki groty Ajanty. Z parkingu, płaską ścieżką podchodzi się bezpośrednio do wysokiego klifu skalnego, w którym znajdują się groty.
„Zawartość” klifu również prezentuje się inaczej, bo inne były uwarunkowania ich powstania. Podczas gdy groty Ajanty to efekt ekspansji buddyzmu oraz potrzeb religijnych, kulturowych i artystycznych stabilnych i bogacących się społeczności „złotych czasów” Dekanu. To groty Ellory są wynikiem  niepokojów  politycznych i zaniku Buddyzmu, związanego z odradzaniem się tradycyjnego Hinduizmu i Dżinizmu.

Rozpoczynamy zwiedzanie grot od tych wysuniętych najbardziej na prawo, najstarszych klasztorów buddyjskich.  Są najprostsze i najbardziej zaniedbane. Są świadectwem ucieczki z Ajanty, a potem gdy z wolna zapełniały się mnichami, rzemieślnikami i artystami, stawały się magazynami i zapleczem technicznym dla budowanych nowych świątyń buddyjskich i doprawdy monstrualnych, wielopiętrowych klasztorów.

Nie są tak też bogato wykończone jak w Ajancie, bowiem następuje rozłam w buddyjskim monolicie. Buddyjska kontemplacja i asceza nie jest atrakcyjna dla tych którzy mają władzę i pieniądze. Z potrzeby sięgnięcia do przebogatego świata mitologii hinduskiej, z potrzeby radości życia w tym niespokojnym świecie, gdzieś około VII wieku odradza się Hinduizm. I groty Ellory są jego najwspanialszą emanacją. 
Znajdujące się na lewo od tych buddyjskich, klasztory i świątynie Hinduizmu są jeszcze do dziś wypełnione: rzeźbami, zespołami płaskorzeźb i malowidełami przedstawiającymi niezwykle bogaty świat mitologii hinduskiej. To bogactwo treści idzie w parze z bardziej kunsztowną formą wyrazu artystycznego. Rzeźby są bardziej misterne, m.in również dlatego, że skalny klif Ellory to nie czarna i twarda skała bazaltowa, ale znacznie latwiejszy w obróbce piaskowiec.

Również malowidła naścienne uległy ewolucji. Podkład, zmieszane z gliną łajno krowie wykończone glinką, jest taki sam, ale dla nadania obrazom większej siły wyrazu, twarze czy dłonie bohaterów są nie tylko odrysowane ale dodatkowo uwypuklane. Takie ówczesne 3D.

Ale tym, co ZDECYDOWANIE odróżnia Ellorę od wszystkich innych rozsianych po świecie hinduistycznych obiektów sakralnych jest Świątynia Kailasanatha, poświęcona bogu Siwa.To nie jordańska Petra z jej kościołami i klasztorami ukrytymi w rozpadlinach skalnych, to CAŁA GÓRA wyrzeźbiona i zamieniona w wielką Biblię Hinduizmu. To m.in. dzięki temu obiektowi, Ellora została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.

Prace nad tym imponującym obiektem zainicjowano w VIII w., za panowania króla Krishny I z dynastii Rashtrakuta, i prowadzono bez mała przez 200 lat. Tworzenie tego niezwykłego dzieła ludzkości rozpoczęto od szczytu góry i sukcesywnie posuwano się z jej kształtowaniem aż do osiągnięcia poziomu zero. Jak powiedział przewodnik, żadna rzeźba, płaskorzeźba, malowidło czy ich wzajemne usytuowanie nie są tu przypadkowe. Wszystko zostało podporządkowane wykładni Hinduizmu. Bowiem wszyscy twórcy pracowali pod stałym nadzorem „uczonych w piśmie”.         Całe pokolenia rzemieślników i artystów zaangażowano w to aby, jak opisują stare dokumenty „zadziwić nie tylko ludzi ale również przelatujących nad Ellorą bogów”.

Zwiedzanie obiektu rozpoczynamy od wspinaczki krawędzią masywu skalnego, pozostawionego w stanie nienaruszonym przez twórców. Jak twierdzi przewodnik, i słusznie, tylko w ten sposób można pojąć ogrom i wspaniałość dzieła.

Zacznę od samego szczytu obiektu, zwieńczonego wieżą, symbolizującą pokrytą wiecznym śniegiem górę Kailisa, siedzibę boga Siwy. Bezpośrednio pod nią wyrzeżbiono główną świątynię Siwy, której ogromny wypełnony płaskorzeźbami hall, zamyka kaplica Siwy z symbolizującą go lingą.
Otaczające najniższą kondygnację świątyni, rzeźby słoni, zdają się podtrzymywać cała tą budowlę.

Potęgę królów dynastii Rashtrakuta symbolizować mają dwa monolityczne obeliski, stojące przed wejściem do świątyni, oraz rzeźby dwóch, naturalnej wielkości słoni zamykające dziedziniec. Wreszcie, cały dolny poziom zespołu świątynnego otoczony jest podcieniami z płaskorzeźbami przestawiające sceny z Ramajany.

Było już po 17ej, kiedy ponownie spotkaliśmy się przed bramą prowadzącą do skalnego zespołu Świątyni. Dalej w górę płaskowyżu ciągnie się droga do, usytuowanych ponad kilometr stąd, grot kolejnej religii Hindusów - Dżinizmu. Tworzono je u schyłku rozwoju Ellory, w IX wieku. Ponieważ Dżinizm to religia bardzo, bardzo ubogich, toteż i ich świątynie są skromne.
Wstyd powiedzieć, ale tam już nie poszliśmy. Zrobiło się późno. Byliśmy zmęczeni wielogodzinnym bieganiem po „wydziobanych” w klifie korytarzach i schodach, a upał nie odpuszczał. Przeważyło zatem „przecież wszystkie groty są takie same” i chęć zobaczenia jeszcze czegoś innego - Mauzoleum Bibi ka Makbara w Aurangabadzie, będącego kopią Taj Mahal z Agry.
- Przy zachodzącym słońcu, skrzące się bielą i złotem minarety i kopuły mauzoleum powinny wyglądać niesamowicie, przekonywaliśmy się.

Kiedy wreszcie po 18-ej, znaleźliśmy się na przedmieściach Aurangabadu i kierowca „zasięgał języka” by jak najszybciej, „na skrót”, korzystając z lokalnych dróg, dojechać do mauzoleum, do akcji wkroczyła Natura. Od strony mauzoleum, którą wskazywał tubylec, nadciągała czarna jak smoła chmura. Teraz zrozumieliśmy dlaczego słońce piekło tak niemiłosiernie. Musieliśmy zweryfikować nasze plany na dzisiaj.
Widząc pytający wzrok kierowcy, powiedziałem: „wracamy do Pune”. W tym miejscu należą się naszemu kierowcy podziękowania. Bowiem do dzisiaj nie pojmuję, jak w ciemnościach, rozświetlanych czasem błyskawicą,  i w strugach deszczu towarzyszących nam całą powrotną drogę, zdołał nas dowieźć zaraz po północy do Hotelu.

Tak zakończyła się nasza 20-o godzinna niedzielna eskapada. Było warto.

Nomad,

21 stycznia 2011, Pune, Maharashtra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz