niedziela, 16 stycznia 2011

Dasara Festiwal

Dzisiaj jakoś pochmurno choć to połowa października. Tłuczemy się autem po wyboistej drodze przez wieś. Hindusi zwolna ciągną do codziennej „prozy życia”. Kobiety niosą na głowach: tobołki na targ, bańki po mleku do umycia w przydrożnym stawie, czy miski z „praniem” do pobliskiej rzeki. Starannie ubrane dzieciaki taszczą tornistry, chyba większe niż mają Marines. Mężczyźni, siedząc pzry drodze w pozycj kucznej, obserwują przejezdnych, bo przecież jeszcze za wcześnie na poranny kubek herbaty z mlekiem serwowany za 5 Rupii w lokalnym barze.
Nagle tuż na przydrożnym targowisku mój wzrok wyłowił z tej ospałej wiejskiej codzienności coś niezwykłego: TRZY KOBIETY W SARI Z MIOTŁAMI W RĘKU !!!. No no bez pośpiechu – nie mówię że trzy kobiety w sari sprzątają śmieci, ale trzy kobiety z miotłami. To coś tak niezwykłego jak sprzątająca teściowa, na widok której wyrywa się z ust słynne „Mama sprząta czy Mama odlatuje?”


- Alena, patrz to jakieś święto. Kobiety z miotłami - mówię i proszę kierowcę aby się zatrzymał, bym mógł zrobić zdjęcie.
Nie pomyliłem się!. Gdy po dotarciu do biura podzieliłem się moją obserwacją wszyscy wykrzyknęli – no jasne przecież zbliża się Dasara Festival.

Gdy kończy  się monsun i przemija lato, w Indiach nastają chłodniejsze dni. Doskwierają one szczególnie w północnych częściach Indii, niosąc ze sobą również groźbę licznych infekcji. Stąd  praktyczna potrzeba oczyszczenie całego otoczenia z wszystkiego co brudne i złe. Wszystkiego, co może narazić na szwank zdrowie Hindusa i jego rodziny.
Równocześnie, wraz z końcem lata rozpoczynają się żniwa, a to najwyższy czas oddania hołdu Bogini Matce za obfite zbiory i pomyślny nowy sezon. To również niesie potrzebę oczyszczenia całego wszechświata Hindusów ze wszystkiego zła. Stąd Święto Dasara.

Święto Dasara, którego nazwa wywodzi się z sanskrytu (Dasha-hara), i oznacza „usunięcie nieszczęścia”, jest jednym z najważniejszych świąt celebrowanych we wszystkich prowincjach Indii. Dasara jest właściwie kulminacją – ostatnim, dziesiątym dniem  obrzędu, poświęconego kultowi bóstw, który ten wszechświat oczyścili ze wszystkiego co złe.

Tym najważniejszym bóstwem jest Bogini Durga.
Gdy potężny przywódca demonów Mahishasur, począł gnębić najwyższe bóstwa a nawet śmiał zagrozić samemu Panu Niebios, Brahma, Vishnu i Shiva stworzyli dziecięcioręką dziewicę Durgę, obdarzając ją jednocześnie swoimi najpotężniejszymi brońmi.
Tak uzbrojona, siedząc na ogromnym lwie, Durga stoczyła dziesięciodniowy bój z demonami, odnosząc zwycięstwo w ostatnim dniu, zabijając samego Mahishasura.

W kolejnych wcieleniach – Durga, już jako małżonka Sivy, wyposaża w te niszczące bronie, głównego bohatera Ramajany – Pana Ramę, by ten mógł stoczyć zwycięski pojedynek z innym przywódcą demonów - Ravaną i odzyskać porwaną, przez samego Ravanę, swoją żonę – piękną i mądrą Sitę.
Nie pierwszy to przypadek w naszym wszechświecie, kiedy to potężne żony (Durga), starzejących się władców (Siva), nie wiedzieć czemu wspierają: młodych, pięknych i dobrze urodzonych (Rama).

Święto Dasara, wieńczące dziesięciodnowe obchody ku czci Bogini Durgi, mają właśnie upamiętniać odwieczną, zakończoną zwycięstwem, walkę dobra ze złem. Z uwagi na różne kalendarze obowiązujące w poszczególnych prowincjach Indii czy państwach zamieszkałych przez Hindusów, święto celebrowane jest w nieco różniących się terminach. W moim stanie Maharashtra, w tym roku wypadło ono 17 października.

W ciągu tych dni, procesje ciągną przez wsie z kukłami złych demonów, aby spalić je u bram świątyń, a następnie cieszyć się zwycięstwem nad wszystkim co złe, wśród wybuchów sztucznych ogni. Sypią płatki kwiatów u stóp posągu bogini i dzielą się wzajemnie różnymi słodkościami. W co bogatszych kulturowo miejscowościach odbywają się przedstawienia teatralne, zwane Ramlila, obrazujęce zmagania Pana Ramy z Ravaną.


Ale Dasara ma także bardziej praktyczny wymiar. W całkiem nieodległej historii, władcy wykorzystywali Święto Dasara by, podobnie jak Rama, uzyskać błogsławieństwo potężnej Bogini Durgi, a następnie wraz z wojskiem przekroczyć granice i uderzyć na „złego” - czyli najbliższego sąsiada. Stąd Dasara oznacza również „przekraczanie granicy”, a „po naszemu” -  początek sezonu wojny. Na szczęście we współczesnych Indiach „przekraczanie granicy”  ma wymiar pokojowy - to okres w którym dokonuje się np. zmiany wiary. Szczególnie na południu, gdzie wyznawcy nieudolnie prowadzonej chrystianizacji ponownie przechodzą na hinduizm. Oddaje się również cześć takim wielkim postaciom Indii jak dr Ambedkar, który jako Nietykalny, wbrew prawu kast, nauczył się czytać, ukończył studia prawnicze i stał się autorem Konstytucji Indii. „Przekroczył granicę” stając się wzorem dla setek milionów Nietykalnych, zwanych teraz Deitami, dla Nomadów i innych kast pozostających poza rozwijającym się społeczeństwem Indii.

Dla zwykłego zjadacza chleba, czy raczej hinduskiego placka, Dasara to najlepszy czas na otwieranie nowych przedsięwzięć, zakupów dóbr wszelkich i narzędzi pracy.
A zatem jak kupować: nowe mieszkanie, samochód czy komputer to tylko w tym okresie. W tych dniach wszystko co stare i nowe, co służy odmianie na  lepsze i poprawie poziomu życia, jest czyszczone, odmalowywane i ozdabiane girlandami kwiatów. Stąd te trzy Hinduski w sari z miotłami.

Ale te trzy Hinduski to mały pikuś w porównaniu z tym co widziałem rano w przeddzień Dasara na handlowej MG Road w Pune. Nie uwierzycie - przecierałem oczy ze zdumienia widząc jednego (dosłownie) Hindusa myjącego witrynę swojego sklepu. Co to znaczy potęga wiary.
Widomym znakiem tego dnia to obwieszona girlandami kwiatów miejsca kultu w tym Świątynia Ganesha w centrum Pune, girlandy na przejeżdżających samochodach i motocyklach. Wreszcie nieprzytomnie wprost wypucowane wszystkie maszyny, urządzenia i komputery w firmach i miejscach pracy.

Jaka szkoda, że to święto jest tylko raz w roku.

Pune, Maharashtra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz