środa, 27 lipca 2011

Nasz Radżasthan (3) - Delhi i okolice – stolica Wielkich Mogołów

Wspomniany wcześniej Seth Raja Baldevdass Ji Birla miał rację. Zanim ruszymy śladami muzułmańskich władców, warto tą całą ich ponad 800 letnią obecność w Indiach jakoś uporządkować.

Byli już i wcześniej, ale raczej jako krótkotrwali grabieżcy, jak na przykład Mahmud z Ghazny, który już pod koniec X wieku, wielokrotnie najeżdżał i grabił królestwa północnych Indii. Tym który zdecydował się umocnić tu swe władztwo na trwale, był Mohammad Ghori, który w ostatniej dekadzie XII wieku, rozgromił kilku władców radżpuckich, zajmując Pendżab i Delhi. Nie miał syna, zatem usynowił i uczynił swoim następcą, jednego ze swoich najzdolniejszych wodzów, wspomnianego wcześniej Kumana, Kutb ud-Din Ajbaka.

Po trwającej wiek cały pierwszej dynastii delhijskiej Kutb ud-Din Ajbaka, władzę przejęli na krótko wodzowie z dynastii Chaldżich, którzy przyłączyli do delhijskich włości: Gudżarat, Radżasthan i Bengal.  Po opanowaniu północy, ruszyli na południe, uzależniając od siebie władców Dekanu, a nawet południa subkontynentu.

Po nich na kolejny wiek, władzę przejęła dynastia Tughlaków, która zakończyła podbój Indii, przyłączając na stałe, uzależnione wcześniej królestwa. To właśnie Muhammad bin Tughlak, zaordynował mieszkańcom Delhi 1200 km wycieczkę na południe, aby ośrodek dowodzenia znalazł sięw centrum ich powiększonego imperium. Jak już wiemy – bez powodzenia.
Tughlakowie, świetni wodzowie ale słabi administratorzy, nie potrafili na dłużej zarządzać tak wielkim imperium. Gdy na dodatek północ ich imperium najechał i spustoszył geniusz wojny, dżyngizhida Timur z Samarkandy, ich imperium zaczęło się rozpadać.

Dwie ostatnie dynastie Sajjidów i Lodich, to okres erozji imperium Toghlaków. Zwolna odzyskują władzę potomkowie dynastii rządzących: Gudżaratem, Dekanem, Bengalem czy południem Indii. Ale nie na długo, gdyż w 1526 roku, po serii błyskotliwych zwycięstw, do pólnocnych Indii wkroczył potomek Timura, zatem Mongoł, ksiąze Babur. Pokonawszy ostatnich władców z rodu Lodich, wkroczył do Delhi, dając podwaliny nowej mongolskiej dynastii.

Przez kronikarzy i potomnych zostali nazwani Wielkimi Mogołami, bo to co zrobili w sferze: wojskowości, administracji, urbanistyki i architektury, rozwoju sztuk i kultury szeroko rozumianej, stało się trwałym dorobkiem społeczności całego subkontynentu Indii oraz elementem ich tożsamości. Dlatego warto wymienić tylko tych pierwszych i najważniejszych z nich.
Pierwszy, którego już wymieniliśmy to Babur, panujący w Delhi od 1526 do 1530 roku. Potem władzę przejął jego syn Humajun (1530 – 1556). Trochę jeszcze niepewnie tu się czuli, skoro Babur pisał w liście do syna „Co my tu robimy? Tu jest tylko spiekota i kurz”.
Potem nastały długie rządy największego z Mogołów – Akbara, który panował aż do 1605 roku.  To on zbudował miasto Fatehpur Sikri, kolejne „must see” naszej wyprawy.
Po nim przejął władzę Dżahangir ((1605-1627). Jednak do annałów wspaniałości monarszego dworu, przeszedł kolejny Mogoł – Shahdżahan. To on po śmierci ukochanej małżonki Mumtaz Mahal w 1631 roku i po zbudowaniu dla niej „symbolu wiecznej miłości” Tadż Mahal, zdecydował o ponownym przeniesieniu stolicy sułtanatu z Agry do Delhi.
Naszą wyliczankę zakończymy na jego synu sułtanie Aurangzebie, znanym głównie z okrucieństwa. Bowiem aby zapewnić sobie sukcesję, uwięził swego ojca Shahdżahana, a następnie zabił swoich braci.

*    *    *

Wyposażeni w takie kompendium wiedzy o delhijskich sułtanach możemy ruszyć ich śladami. Drugiego dnia, wcześnie rano jedziemy do archeologicznego parku Mehrauli. Cały ten obszar, znajdujący się na dalekich peryferiach Wielkiego Delhi, jest przez jego mieszkańców nazywany Green Parkiem. Przez całe bowien stulecia, bogato zalesiony, poprzecinany rzeczkami i jeziorami obszar, był miejscem pustelni słynnych świętych i znanych przedislamskich świątyń. Delhijscy sułtani przejeżdżali tu na polowania. Z tej racji budowali tu pałacyki myśliwskie, cysterny i zbiorniki wodne z kaskadami, meczety i mauzolea. Wszystko co służyło odnowie fizycznej i duchowej.

Dzisiaj jest to jakiś dziwaczny konglomerat działań Ministerstwa Kultury, starającego się chronić te najstarsze zabytki architektury muzułmańskiej, oraz korupcyjnej działalności lokalnych władz. Bowiem cały obszar tego parku, wpisanego w końcu na Listę Światowego Dziedzictwa  Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO, poszatkowany jest ogrodzonymi wysokim murem posesjami nowobogackich Indusów.

Zaczynamy od najważniejszej części parku. Poprzez zespół świątyń sprzed najazdu muzułmanów, dochodzimy do Kutb Minar. To najwyższa wolnostojąca wieża w Indiach. I nie przypadkowo. Tę monumentalną wieżę wraz z rozległym meczetem Kuwaat al-Islam, co znaczy Potęga Islamu, zbudował w 1193 roku Kutb ud-Din Ajbak, gdyż z tego miejsca miał się zacząć triumfalny pochód Islamu. Nieopodal przytłacza ogromem pierwsza kondygnacja drugiej wieży. Miała być jeszcze większa od Kutub Minar. Niestety, tej budowy Kutb ud-Din Ajbak już nie zdązył ukończyć.

Caly ten zespól, zaprojektowano i zbudowano w miejscu zburzonej hinduskiej światyni boga Wisznu, starym i bardzo znanym miejscu kultu dla okolicznych mieszkańców. Nie wiem czy z powodu braku budulca, czy też było to zauroczenie pięknem hinduskiej świątyni, dość że do budowy meczetu i otaczających plac krużganków, wykorzystano bogato rzeźbione kolumny,  sklepienia i inne elementy konstrukcyjne starej świątyni. To niecodzienne, że w symbolu zwyciestwa Islamu odnajdujemy przepięknie rzeźbione kwiaty, typowe dla ornamentyki hinduskiej.


Wychodzimy z cienia krużganków by wyjść na roziskrzony plac, na którego środku stoi żelazna kolumna. Nikt nie wie jak jest stara. Przewodnik twierdził, że jest jeszcze sprzed narodzin Chrystusa. Najeźdźcy próbowali ją usunąć, świadczą o tym wgniecenia i pęknięcia na kolumnie.  Ale wszelkie próby zakończyły się fiaskiem. A to, jak wierzą Indusi, za sprawą Wisznu.
Zanim daliśmy się namówić przewodnikowi do zwiedzenia Świątyni Lotosu, zrobiliśmy turę po okolicy, odwiedzając pałacyki pierwszych muzułmańskich władców i mauzolea ich świętych.

Nie wiem, dlaczego Świątynia Lotosu jest żelaznym programem wszystkich wycieczek do Indii. Może Indusi znudzenie swoimi skarbami starej architektury, chcą pokazać przyjezdnym coś nowego i równie wartościowego. Zbudowana w kształcie kwiatu lotosu świątynia jest Domem Modlitwy, wywodzącej sie z Persji, wspólnoty Bahaitów. Mam wrażenie, że Bahaici posunęli sie jeszcze dalej niż Seth Raja Baldevdass Ji Birla. Uważają oni, że niezależnie od róznych postaci jakie przyjmują bóstwa, Bóg jest jeden, a ludzkość całego świata jest jednością. Zbudowali zatem wielką świątynię, w której wyznawcy różnych wyznań mogą modlić się wspólnie do swoich bogów, wznosząc oczy ku górze. Ja też zdobyłem się na chwilę skupienia i spojrzałem w górę. Konstrukcja sklepienia jest rzeczywiście niezwykle wysmakowana.

Gdy zwróciłem uwagę przewodnikowi, że zamysł architektoniczny Świątyni, do złudzenia przypomina Gmach Filharmonii w Sidney, ten bez zmrużenia odparł:
- ależ tak. Gmach Filharmonii w Sidney jest bowiem drugim Domem Modlitwy Bahaitów.
A widząc moje zdumienie w oczach, dodał:
- trzeci ich Dom Modlitwy jest w Stanach.
I jak tu wierzyć przewodnikom?
Urywamy się stąd. Jedziemy oglądać następne architektoniczne wyznaczniki obecności muzułmanów na północy Indii.


Jest nim z całą pewnością Mauzoleum Humajuna, drugiego władcy z dynastii Mogołów. Zapewne, aby po śmierci nie doświadczać „”spiekoty i kurzu”, zespól zbudowany został w rozległym, i trzeba dodać, zadbanym parku. Wchodzimy przez typową bramę wejściową, aby tuż za nią zobaczyć następny okazały obiekt z bramą. I gdy przechodzimy przez nią i  zaczynamy myśleć, że to jest właśnie to mauzoleum, i że nie warto było tu przyjeżdżać, patrzymy w przód i nieruchomiejemy.
Bowiem funkcją tego drugiego obiektu z niewielką bramą, było przysłonić wchodzącym horyzont, gdyż tam zdumionym oczom ukazać się miała niezwykle proporcjonalna i całkowicie symetryczna bryła Mauzoleum. Zbudowana z czerwonego i białego kamienia, jest zamknieta ogromną ale doskonale wyważona, kopuła z białego marmuru. To właśnie forma Mauzoleum Humajuna stać się miała kanonem nie tylko dla grobowców wznoszonych przez wszystkich kolejnych Mogołów, ale również przez innych muzułmańskich władców w Indiach.

Wchodzimy do centralnej Sali mieszczącej płytę nagrobną Sułtana, a następnie obchodzimy sale narożne z płytami nagrobnymi jego żon i dzieci. Podziwiamy piękne sklepienia kopuł, które kontrastują z niezwykłą prostotą ornamentyki. To jest coś wyjątkowego. Bo potem, z pokolenia na pokolenie, architektura Mogołów staje się coraz bardziej ozdobna, by wreszcie zagubić się w niemal hinduskiej ornamentyce. To dokładnie jak u nas, w Europie, gdy ze strzelistego gotyku, architektura migrowała przez renesans i barok aby zatracić się kompletnie w rokoko.

Robi się późno, zatem na zakończenie dnia warto te nasze muzułmańskie wyznaczniki zamknąć. I zamykamy zwiedzając Mauzoleum Bahadur Shah Zafariego, ostatniego z dynastii Mogołów. Jak to z ostatnimi bywa, jego Mauzoleum, aczkolwiek klasyczne w kształcie, jest mniejsze i zaniedbane. Tym bowiem Mogołem Indusi się już nie chwalą.


W 1857 roku, wyniesiony na tron przez żołnierzy i Delhijczyków, zbuntowanych przeciwko polityce straszliwego wyzysku Kampanii Wschodnio-Indyjskiej, nie dane mu było rządzić zbyt długo. Brytyjczycy wkrótce odbili Delhi z rąk zrewoltowanych mieszkańców. Zafariego zdetronizowana i zesłano do Rangun, a jego syna stracono. Dynastia Wielkich Mogołów zakończyła swój byt..


Nomad,

Delhi, 11 czerwca 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz