wtorek, 19 lipca 2011

Tipu Sultan - Tygrys z Majsur

W dziejach niektórych narodów są tacy przywódcy, którzy wyrastają nie wiedzieć skąd. Niezwykłą siłą i entuzjazmem zarażają swoich ziomków by, wbrew logice czasu i niesprzyjajacym okolicznościom, dokonać gruntownego przeobrażenia wszystkiego co stare i niedostosowane do nowych wyzwań. Tworzą podstawy i wytyczają kierunki rozwoju społeczeństwa na całe następne pokolenia. I zanim współcześni mu, ochłoną i przetrą oczy z letargu, w jakim toczy się normalne życie, ci herosi transformacji, równie nieoczekiwanie jak przyszli – odchodzą lub umierają. Ale na zawsze pozostają w zbiorowej świadomości narodu.

Zapytani o to Chińczycy, ci wykształceni, wskazali by pewnie na Żółtego Cesarza. W naszej części świata, takim przykładem pewnie mogła by być Rosja cara Piotra I. Indyjska Karnataka może być dumna, że miała taką chwilę świetności w drugiej połowie XVIII wieku, pod rządami Tipu Sultana.

Tipu Sultan urodził się w 1750 roku, jako najstarszy syn Hajdar Alego, władcy Królestwa Majsur. Przygotowywany na następcę tronu, otrzymał niezwykle gruntowne i wszechstronne wykształcenie. Od najmłodszych lat poznawał tajniki sztuki wojennej, tak że już w wieku 15 lat mógł towarzyszyć swemu ojcu w licznych kampaniach zbrojnych. Znał matematykę i inne nauki ścisłe. Tipu Sultan był poliglotą i miłośnikiem wiedzy, a jego biblioteka liczyła ponad 2000 woluminów, w najróżniejszych językach. Niezwykle aktywnie angażował się we wszystkie działania podnoszące poziom życia mieszkańców królestwa. Władzę przejął w 1782 roku, po śmierci ojca, jaka nastąpiła w trakcie drugiej kampanii wojennej przeciwko silom Kampanii Wschodnio-Indyjskiej. W rok później zakończył kampanię zwyciężając Brytyjczyków. Szacunek poddanych i strach wrogów Królestwa przyniosły mu tytuł Tygrysa z Majsur.

Pomimo młodego wieku, dobrze rozumiał że, misją Kampanii jest podbój i grabież Indii wszelkimi sposobami. Dlatego nawiązał szereg sojuszy militarnych, w tym z Francją, Emiratem Afganistanu i Sułtanatem Tureckim. Wobec rosnącej potęgi władcy Majsur w regionie środkowo-zachodnich Indii, Kampania również zawiązała sojusz wojskowy z władcami Nizamu z Hyderabad i z Marathami, rządzącymi na północ od Majsur.

Gdy w następstwie pokoju w Wersalu, Francja musiała wycofać się formalnie z sojuszu z Majsur, Anglicy niezwłocznie rozpoczęli trzecią kampanię wojenną. Opuszczony przez Francuzów, zaatakowany nieoczekiwanie przez sąsiadów, otoczony siecią intryg i tajnych układów, Tipu musiał uznać przewagę Brytyjczyków i w 1792 roku podpisał traktat, na mocy którego zrzekł się niemal połowy swego królestwa a dodatkowo musiał wypłacać wysoki trybut Brytyjczykom i ich sojusznikom. Jednak nie poddał się. Gdy w ciągu kilku następnych lat rozpadły się brytyjskie sojusze, wykorzystał ten czas do szeroko zakrojonej akcji  rozbudowy systemu obronnego państwa i przekształcenia starych fortow w nowoczesne systemy obronne. Wykorzystał do tego wiedzę i doświadczenie  francuskich inżynierów. Anglicy potraktowali to jako złamanie przez Francuzów Ugody Wersalskiej oraz przez Tipu Sultana porozumienia z 1792 roku i natychmiast zaatakowali Królestwo Majsur. Rozpoczęła się czwarta wojna z Brytyjczykami. Ponieważ Francja nie mogła udzielić wojskowej pomocy, Sultan prowadził tę wojnę sam. W końcowej jej fazie, oblężony w forcie Śrirangapattana, zginął w walce z przeważąjącym liczebnie wrogiem, broniąc dostępu do jednej z bram fortu.

Tipu Sultan został pochowny we wspaniałym mauzoleum, które zbudował dla swego ojca i jego małżonki Fatimy Begum. Anglicy po upadku Majsur, dokonali rozbiórki wszystkich fortów i obiektów militarnych Królestwa. Na szczęście wspaniałe pałace i założone wokól nich ogrody pozostawili nietknięte.

*    *    *
Po wylądowaniu na lotnisku pod Bangalore i załadowaniu bagażu do samochodu, kierowca zapytał co chcę zobaczyć, skoro w stanie Karnataka jestem po raz pierwszy. Odpowiedziałem bez wahania: chciałbym zobaczyć miejsca gdzie żył i tworzył swoje pyszne miasta Tipu Sultan. Kierowca nie zdziwił się.
– czyli Majsur, powiedział, to około trzy godziny drogi stąd.

Gdy po przejechaniu około 200 km znaleźliśmy się w Śrirangapattana, na dużym skrzyżowaniu prowadzącym do Majsur, kierowca powiedział: skręćmy na południe, zobaczymy najpierw Gumbaz - Mauzoleum Hajdar Alego i Tipu Sultana, oraz znajdujący się nad rzeką, wspaniały Pałac Letni – Darija Daulat Bagh.


Zaczynamy od położonego najbardziej na południe Gumbaz. Do rozległego parku, w którym znajduje się Mauzoleum, wchodzi się przez okazałą bramę. Stąd, główną aleją docieramy do zespołu obiektów sakralnych z minaretami, pośrodku których, na wysokiej platformie Tipu Sultan zbudował mauzoleum dla swojego ojca Hajdar Alego i jego małżonki. Cały ten zespół białych, roziskrzonych od słońca obiektów, zanurzonych w soczystej zieleni otaczającego go parku, to taki pyszny ale jednak kanon architektury arabskiej tu w Indiach.


Ale to co jest niezwykłe, co sprawia, że nawet po latach potrafimy z zakamarków pamięci wyłuskać ten właśnie obraz, to czarna granitowa kolumnada podtrzymująca zwieńczony zgrabną cebulastą kopułą.dach mauzoleum. Bowiem gdy idziemy główną aleją i mrużąc od słońca oczy patrzymy na Mauzoleum, to głęboki cień panujący wewnątrz grobowca, w połączeniu z czernią granitowej kolumnady, sprawia, że ten szeroki dający cień dach wraz z ogromną kopułą odrywa się od ziemi i dosłownie wisi nieruchomo nad grobowcem.

Nieopodal parku z Mauzoleum znajduje się Letni Pałac – Darija Daulat Bagh. Przez do złudzenia podobną bramę, główną aleją parku idę do pałacu. Bez emocji. Bowiem w porze suchej cała fasada tego dwukondygnacyjnego w formie pawilonu zasłonięta jest ocieniającymi wnętrze kotarami. Pokryty nimi Pałac jest tak nieciekawy, że nawet nie sięgnąłem po aparat aby zrobić chociaż jedną fotkę.

Ale gdy już znalazłem się w strefie cienia i przyzwyczaiłem wzrok do panującego wewnątrz półmroku, zrozumiałem dlaczego warto było przejechać tyle kilometrów, aby to cacko zobaczyć. Arkady fasad, kolumny werandy, otaczającej cały pałac, wreszcie wykusze i tarasy, wszystko wykonane z niezwykle bogato zdobionego drzewa sandałowego. Po obejściu Pałacu podcieniami pierwszej kondygnacji, strzałki prowadzą zwiedzającego do wnętrza Pałacu, w którym zgromadzono pamiątki po Tipu, jego mapy i obrazy z jego zycia. I tutaj znowu: obszerny hall, sala audiencji, jadalnie i pokoje dzienne króla i jego rodziny są wspaniałymi przykładami snycerki rzemieśników z Karnataki. Teraz przypomniałem sobie co mówił kierowca, gdy tu jechaliśmy, że rzeźba w drewnie sandałowym i jedwabie to największa duma tego stanu. I niewątpliwie miał rację.

Ostrzyłem sobie zęby na obejrzenie prywatnych apartamentów królewskich, znajdujących się na piętrze, ale niestety były one niedostępne dla zwiedzających.  W tej sytuacji, korzystając z zamieszania przy wyjściu, włączyłem sę raz jeszcze do grupy wchodzących, aby już na spokojne obejrzeć znajdujące się po stronie wschodniej i zachodniej podcieni pałacu, wspaniałe płaskorzeźby i malowidła przedstawiające chwalebne dzieje dynastii rządzącej, zwycięskie bitwy, uroczyste parady i sceny z życia dworu.
Wiele tego i można by na to strawić parę godzin, ale czas goni. Czekają przecież Fort i Pałac w Majsur.

Gdy już ponownie siedziałem w taksówce i kierowca ruszał w stronę miasta, powiedziałem, że chciałbym jeszcze zobaczyć zbudowany na wyspie Fort Śrirangapattana, broniący dostępu do Majsur, i bramę gdzie zginął Tipu.
- Tam nic nie ma, wszystko jest rozebrane, pozostały jedynie cywilne obiekty znajdujące się niegdyś wewnatrz rozległej twierdzy: meczet oraz cele więzienne, znajdujące się w podziemiach fortu.
- To nic, jedźmy, chcę to zobaczyć.
Kierowca miał znowu rację. Jedziemy wzdłuż przeciwległego, w stosunku do wyspy, brzegu rzeki. Gęste nawet o tej porze krzaki niemal zasłaniają pozostałości rozległej fortyfikacji. Pomiędzy zielenią, migają tylko fragmenty flankowanych murów i  niewielkie nisze boczne bram. Przez most i resztki jednej z nich wjeżdżamy do Fortu. Nic, co mogło świadczyć o jego potędze czy maestrii jego budowniczych. Zespół świątyni, niewielki meczet i zasiedlone przez Indusów resztki koszar. Wreszcie przyziemie Bramy Wodnej. Przed nią niewielki kamień. Przeczytałem tekst: „Tu zostało znalezione ciało Tipu Sultana”.

*    *    *

Było już dobrze po południu, gdy wjechaliśmy do Majsur i zatrzymaliśmy się na parkingu przed bramą wjazdową na teren Pałacu Majsurskiego.

Niemal bajkowy Pałac Amba Wilas, wznieśli pod koniec XIX wieku, rządzący południową częścią Karnataki władcy dynastii Wodejar. Frontowa fasada pałacu to wielopiętrowa Galeria, z której dwór i jego goście mogli obserwować parady wojskowe i świąteczne ceremonie. Bryła tego wielokondygnacyjnego pałacu, ozdobiona jest licznymi łukami i arkadami . Całośc zamknięta jest wieżyczkami, zwieńczonymi cebulami kopuł. Słowem już na pierwszy rzut oka - „pałac z piernika”.

O tym, że warto wejść do środka świadczy niezmiernie długa kolejka zwiedzających. Już na parterze wita nas majestatyczna Sala Publicznych Audiencji. Wspaniałe kolumny i bogato zdobiony strop musiały powalać na kolana. I tak pewnie było.

Potem w strumieniu zwiedzających, poprzez pomieszczenia parteru, wchodzimy na kolejną kondygnację. Bo tu znajduje się cała w złoconych kolumnach, przykryta witrażowym stropem Sala Audiencji Prywatnych. Jej zadaniem było zaszokować wizytujących władców bogactwem i przepychem królestwa.

Stąd otwartym na pałacowy podwórzec korytarzem z kandelabrami i wiszącymi lampami,  możni tamtego swiata przechodzili do złoto-turkusowej Sali Uroczystych Audiencji.
I gdy już emocje zaproszonych sięgały zenitu, król zapraszał ich na wielokondygnacyjną Galerię, z której rozpościerał się widok na wspaniale zaprojektowany Plac Parad, zamknięty parkiem i migocącymi z daleka bielą i złotem arkadami ogrodzeń pałacowych i bram.
Tu, jak sądzę, można było wreszcie złapać pierwszy oddech. Wiem to dobrze, bo mnie też zamurowało, widząc tą kwintesencję funkcjonalności, piękna i monarszego przepychu. O co szczerze mówiąc wcale nie tak łatwo. Projektantom i wykonawcom tego niewątpliwego arcydzieła, w pełni się to udało.

Na zewnątrz Pałacu, zarówno w jego wewnętrzym podwórcu jak i na Placu Parad, wszystkich przejść strzegą prężące sie do skoku i szczerzące kły tygrysy. To zapewne wykwit społecznej pamięci o Tipu Sultanie. Dla dzieci i dorosłych to wyborna okazja, aby „dosiąść” tygrysa, włożyć mu, do otwartej paszczy, rękę czy nawet głowę. Bez obawy, tak ku pokrzepieniu serc.

*    *    *

Dzisiaj Tipu Sultan postrzegany jest nie tylko jako niezłomny przywódca narodu i patriota, rozumiejący potrzebę budowy silnego państwa, które by stanowiło skuteczną zaporę przeciwko agresji i zachłanności Kampanii Wschodnio-Indyjskiej.

Pomimo, że sprawował władzę w okresie nieustannych wojen z królestwem Nizam, Marathami i Brytyjczykami, dzięki swoim niezwykłym walorom: wszechstronnemu wykształceniu, pracowitości, zręczności dyplomatycznej i organizacji dokonał rzeczy niezwykłej. Gruntownie przebudował swoje państwo. Stworzył nowoczesną sieć dróg, łączących centra handlowe swego królestwa z państwami ościennymi. Budował tamy , zbiorniki wodne i prowadził szeroko zakrojone akcje irygacyjne, dla stworzenia doskonałych warunków dla rozwoju rolnictwa. Wreszcie otaczał mecenatem słynne już wtedy majsurskie rzemiosło, w tym snycerstwo i jedwabnictwo. Entuzjasta nowinek technicznych, z pomocą Francuzów sprowadzał do kraju nowe urządzenia i technologie , budując od podstaw całe dziedziny przemysłu.
Tworząc podwaliny bezpiecznego i przyjaznego wszystkim państwa, jako muzułmanin dbał o swoich niemuzułmańskich poddanych, fundując liczne świątynie hinduskie i kościoły.

Odwiedzając bajeczne pałace, świątynie, mauzolea i parki w Majsur czy Bangalore, musimy zatrzymać się w zadumie i w szacunku dla potęgi umysłu i charakteru tego wyrastającego ponad przeciętność władcy.

Nomad,

Majsur, 2 czerwca, 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz