Minął 1 sierpnia i w Delhi rozpoczęła się „monsunowa” sesja Parlamentu. Jednym z tematów, ale przecież dla parlamentarzystów nie najważniejszym, jest ustawa antykorupcyjna LokPal Bill. Gazety żywo się tym interesują, wyrzucając na swoje szpalty, wszystkie największe afery ostatnich sześciu lat, z okresu, które w opinii wielu, są wyjatkowo korupcjogenne. Te ogromne, ogólnoindyjskie afery okrasza się niezliczoną ilością tych lokalnych, bo one są często bardziej odczywalne dla czytelników ich prasy.
Za tym wszystkim kryje się chęć, aby raz jeszcze, w czasie trwania „monsunowej” sesji, porwać zniechęcone brakiem jakiegokolwiek postępu, społeczeńastwo do wyrażenia masowego sprzeciwu wobec korupcji.
* * *
Korupcyjne Mistrzostwo Indii należy bezdyskusyjnie do ludzi z Ministerstwa Telekomunikacji, którzy kilka lat temu przyznali 122 licencje na 2G, 85 firmon, w tym kilkunastu kompletnie w branży nieznanym. Przyznali te licencje tylko „swoim” firmom, głównie dlatego, że przy sprzedaży zastosowano stawki obowiazujace w 2001. Skarb Państwa poniósł niewyobrażalną stratę w wysokości 30 miliardów euro. Kiedy o sprawie stało się głośno, Centralny Urząd Śledczy zajął się tematem dopiero 2 lata temu. W tym czasie korupcyjne pieniądze posłużyły do uruchomienia kilku stacji telewizyjnych, studio nagrań i Bóg wie czego tam jeszcze. Wiadomo, w rozrywce i mediach nieźle się zarabia. Pierwsze aresztowania miały miejsce dopiero w tym roku.
W ścisłej czołówce jest także przygotowanie stadionów i obiektów towarzyszących Igrzyskom Krajów Wspólnoty Brytyjskiej, organizowanym w ubiegłym roku w Delhi. Pracami kierował Komitet Organizacyjny, którego Przewodniczacym był znany parlamentarzysta.
Na wiele miesięcy przed imprezą, kanały TV i prasa podkreślali ogromne opóźnienia. Na kilka miesiecy przed - niektóre komitety narodowe odmówiły udziału w imprezie, pokazując że miasteczko nie jest gotowe na przyjęcie sportowców, a na przyklad, woda w basenach jest niewlaściwie filtrowana i stanowi zagrożenie dla zdrowia pływaków. Na domiar złego, na tydzień przed imprezą zawaliła się kładka prowadząca z miasteczka olimpijskiego na stadion główny.
Na miesiąc przed rozpoczęciem Igrzysk, rząd, wobec braku szans na realizację prac przez wykonawców, zrobił to co i my jeszcze parę dekad temu – na plac budowy rzucono wojsko. Szeregowcy i poborowi malowali sciany, instalowali wyposażenie, czyścili teren po wykonawcach, wreszcie betonowali, tuż przed imprezą, nową kładkę.
Powiecie – skąd my to znamy. Przetargi i niski budżet. Nie, tu w indiach było zupełnie inaczej. Po pierwsze, uzgodniony ze stronami budżet przekroczono 17 razy. Nie, nie pomyliłem się. Nie o 70% procent, czy 170%. On został przekroczony o 1700%. Indusi po prostu kochają duże liczby.
Ale już od początku, szło w złą strone. Nie było żadnych przetargów, zlecenia dostali ci co mieli dostać. Często nie znający się na sprawie. A ponieważ się nie znali, to podzlecali swoim znajomym, którzy się znali trochę lepiej. W tym łańcuszku do zleceń stanęło wielu urzedników, którzy nie mając żadnych możliwości wykonawczych, wykorzystywali materiały, urządzenia i sprzęt publiczny.
Wkrótce po rozdzieleniu zlecen i zaklepania wszystkiego na czym można było zarobić, ta ogromna rzesza cwaniaków, znalazła kolejną metodę na wymuszenie dodatkowych środów. Opóźniali świadomie cykle budowy, dostawy krytycznych materiałów i niezbędnych urządzeń, aby Komitet Organizacyjny pozyskiwał od rządu kolejne subwencje. I wszyscy się na to zgadzali, bo wszyscy mieli w tym swoje interesy.
Ci, którzy te przekręty robili tak jawnie, że nie dało się tego zakamuflować, zaraz po Igrzyskach, znaleźli się w więzieniu. O pociągnięcie do odpowiedzialności wielu „nietykalnych” pisze się w prasie nieprzerwanie.
Wojsko, zazwyczaj zdyscyplinowane, patrząc co się dzieje, również stanęło do boju. Na przykład, budując ogromne osiedle w apartamentowej dzielnicy Mumbaju - Colaba. Mieszkania finansowane ze środków państwowych, były przeznaczone dla bohaterów wojennych i wdów po nich, wreszcie dla wyróżniający się żołnierzy. Po zasiedleniu apartamentowców, okazało się, że wszystkie mieszkania wojsko sprzedało ludziom nie mającym nic wspólnego z wojskiem, za to wiele wspólnego z dużymi pieniędzmi.
Sprzedaż przez urzędy stanowe czy miejskie terenów przeznaczonych na: rezerwaty, zespoły szkól czy szpitali, prywatnym deweloperom to normalka. Kupowanie głosów w wyborach za państwowe pieniądze to - też nikogo nie rusza. Organizowanie państwowych wizyt, mających na celu odwiedzenie modnych ośrodków SPA w Nowej Zelandii czy Australii, zaczyna już być umieszczane w rubryce rozrywka.
Bo rzeczywiście, można się tylko śmiać. Czytelnicy gazet i telewidzowie z otwartymi ustami obserwują, kto zrobi jeszcze większy przekręt. Kto wysunie się na czoło w tych Igrzyskach. Bo przecież zawodnikom tych Igrzysk nic się nie dzieje.
* * *
Co robi Anna Hazare i jego zespół. Wobec zarzutów o nielegalne zorganizowanie głodówki w centrum rzadowo-administracyjnym Delhi, zwanym Jantar Mantar, Anna tym razem zwrócił się oficjalnie do władz Delhi i Sądu Najwyższego o formalne wyrażenie zgody, aby w przypadku nie zatwierdzenia jego, a nie rządowej wersji Ustawy, pozwolono mu głodowac od 16 sierpnia, aż do końca (czytaj: śmierci). Jak się należało spodziewać, obie instancje nie wyraziły zgody na taką demonstrację, a szef Policji dodał, że usunie głodujących siłą.
Igrzyska Korupcji, których gosporzarzem są Indie, trwają nadal w najlepsze.
Nomad,
Pune, 5 sierpnia 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz