wtorek, 9 sierpnia 2011

Nasz Radżasthan (10) – Udajpur – baśniowy świat maharadżów

Wszystko wskazuje na to, że nasza dziesięciodniowa podróż z Delhi, przez Agrę do Radżastanu, ma scenariusz jak wszystkie filmy Bollywood’u. Mają swe źródło gdzieś w marzeniach i oczekiwaniach, tak jak przed rozpoczęciem naszej eskapady, przechodzące zwolna w oczarowanie, graniczące z zachwytem, jak w Agrze i Dżajpurze. Gdy widzowie rozglądają się za nową paczką chipsów, reżyser skutecznie budzi ich jakimś zgrzytem, takim jakiego i my doświadczyliśmy w Puszkarze i w Adźmer. Co by się jednak nie działo, reżyser nieodmiennie zakończyć musi to widowisko: śmiechem, tańcem i w świetle ramp. I tak jest, my zaraz staniemy w świetle ramp, bo jedziemy do Udajpur.

Bo w Udajpur znajdziecie Państwo wszystko, z czym kojarzy się Wam od dziecka świat maharadżów. Wspaniałe plenery: wzórza otaczające rozległe doliny i błyszczące na nich tafle jezior. Wśród soczystej zieleni, porastającej słoneczne zbocza wzgórz, skrzą się bielą niewielkie myśliwskie pałacyki, z długimi schodami ciągnącymi się aż do brzegów jeziora. A brzegi tego jeziora zabudowane są niekończącymi się grupami pałaców, pysznych willi i koniecznie hinduskich świątynek i ghattów, abyśmy nie zapomnieli, że to nie Szwajcaria w Europie tylko Udajpur w Indiach.
Jeśli chcemy zwiedzić pałace to mamy wybór, czy ma to być pyszny bogato rzeźbiony, ale po hindusku pogmatwany architektonicznie obiekt XVI lub XVII wieczny, czy też obiekt klarowny architektonicznie i wyposażony we wszystkie nowinki z Europy: witraże z kolorowego czeskiego szkła, lustra z Belgii czy kryształy i porcelanę. Wszystkie style do wyboru. Gdy chcemy po tych zachwytach złapać oddech – to proszę bardzo, mamy tu parki na wzgórzach i wspaniale zaplanowane ogrody, w cienistych dolinkach z fontannami i rosnącymi w nich lotosami.
I kiedy wreszcie, zmęczeni tym zwiedzaniem, chcemy odpocząć i uspokoić zmysły oszołomione widokiem tego bogactwa, jak spod ziemi wyrastają jeszcze inne pałace, zamienione na super luksusowe hotele ze SPA, polami golfowymi i nie wiem jeszcze jakimi atrakcjami, bo tam po prostu nie byłem.

To miasto jak z bajki, założyl po upadku Chittorgarh maharadża Udaj Singh w 1559 roku. By tu już w 1567 roku przenieść stolice królestwa Mewar.

*    *    *
Do Udajpur przyjechaliśmy wczesnym popołudniem i mając zaliczoną z rana Twierdzę Chittorgarh, postanowiliśmy resztę dnia spędzić na przyjemnościach.
Najpierw Park na wzgórzach Moti Magri, skąd roztacza się wspaniały widok na jezioro Fateh Sagar. W centralnej części parku znajduje sie pomnik Maharany Pratapa i jego dzielnego wierzchowca Chetaka. Historia dokumentuje jego zakup za bajeczną kwotę od handlarza koni, który przyszedł do królewskiego obozu. Maharadża nie był przekonany, czy za białego, czystej krwi można dać taką sumę, dopóki nie sprawdził jego niezwykłej skoczności i dzielności.
Od tej pory stanowili nierozłączną parę: na polowaniach, uroczystych paradach i wreszcie w kampaniach wojennych, jak na przykład w bitwie pod Haldi Ghati Took, z wojskami mogolskimi dowodzonymi przez siostrzeńca Akbara, Man Singha.
W trakcie bitwy, Maharana Pratap, siedząc na swym wierzchowcu, przeprowadził atak na Man Singha, dowodzącego bitwą z platformy umieszczonej na grzbiecie słonia.
Jak notują kronikarze, dzielny i nieustraszony koń skoczył na słonia, a Maharadża zdołał rzucić oszczepem w Man Singha. W ten sposób spłoszyli słonia.
Jednak, gdy szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść Mogołów, ranny Chetak zdołał unieść ciężko rannego maharadże, przeskakując szeroki górski strumień, na którym zatrzymała się grupa pościgowa.. Po tym wysiłku koń padł. Wdzięczny za uratowanie życia, maharadża wystawił swojemu ukochanemu Chetakowi pomnik.

Całą, często tragiczną historię rodu, można prześledzić w Muzeum mieszczącym się nieopodal parku. Jest tam i o starcu, przepowiadającym świetlaną przyszłość założycielowi dynastii Sisodijów, i o królewskiej mamce, która widząc wrogów u wrót pałacu, zabiła własne dziecko, pozorując śmierć młodego dziedzica, aby tego, z kolei, wynieść bezpiecznie z pałacu w koszu z praniem. Jest ogromna makieta twierdzy Chittorgarh i broń jakiej używano by go bronić. Wszystko w jednym, aby pokazać zwiedzającym czym legitymuje się od VI wieku dynastia Sisodijów.

Potem jeszcze jeden Park Saheliyon z Pałacem, zwany Ogrodem Dwórek, jaki maharadża ufundował jednej ze swoich żon.
A wieczorem – to czego nie udało się nam zobaczyć w Puszkar: muzyka i tańce klasyczne mieszkańców pustynnego pogranicza. Przenikliwa aż do głębi, nieco smutna muzyka. Niby słychać bębenki i flet, ale to nie jest na pewno muzyka z Bollywood, czy nawet z
mojego stanu Maharashtra. Występy te mają miejsce w budynku Muzeum Miejskiego.

*    *    *
Następnego dnia rano ruszamy na zwiedzenie ogromnego zespołu obronno-pałacowego w Udajpurze, zwanego Pałacem Miejskim. Składają się na niego: Cytadela, mieszcząca najstarszą część pałacową, Pałac Sambhu Niwas, zamieszkały przez rodzinę królewską, oraz pałace Fateh Prakaś i Śiw Niwas, zamienione obecnie na luksusowe hotele. Dla zwiedzających, dostępna jest Cytadela, którą zwą Muzeum Pałacu Miejskiego.

Do Muzeum Pałacu Miejskiego wchodzi się przez dwie okazałe bramy, by dotrzeć do pierwszego dziedzińca, którego ściany pokrywają malowidłą będące powiększeniami znanych miniatur – to znana tu i wszędzie widoczna metoda wyrazu artystycznego. Po przejsciu na kolejny dziedziniec, wchodzimy do pałacu Ćandra Mahal , z jego niezwykle szlachetną architekturą, smukłymi kolumnami i pięknymi ekranami z elementami roślinnymi w oknach.
Następnie, schodami przechodzimy do  kolejnego pałacu Bari Mahal. Jest położony wyżej, zatem tu urzekają dzienne salony z sadzawkami w środku, otwarte na mały wewnętrzny ogród z drzewami.
Z tej strefy pałacowego relaksu, wchodzimy do pałacu Dikhuśal Mahal, będącego symbolem luksusu. Bo czego tutaj nie ma. Są sale, ktrych ściany i sklepienia pokrywają łuski, zrobione z opalizujacych nieco lusterek srebrnych i złotych. Ale doprawdy wrażenie nie z tej ziemi sprawia komnata, której wnętrze w całości pokrywaja ornamenty wykonane z bialego, czerwonego i złotego szkła. To pomieszczenie nieprzypadkowo nazywa sie Szklana Wieża, a ponieważ nie należy do największych, to wrażenie przestrzeni uzyskano dzięki ogromnym lustrom, zainstalowanym na każdej ze ścian. To trzeba zobaczyć, bo z mojego opisu możecie odnieść wrażenie, że całośc jest nieco jarmarczna. Ale zapewniam że nie jest. Załączam fotki.
Jesteśmy na samej gorze cytadeli, stąd dobra okazja aby wyjrzeć na zewnątrz i porobić parę zdjęć. Schodzimy w dół, ale to nie koniec przepychu, bowiem czeka nas po drodze jeszcze Pawi Dziedziniec, z pięknymi mozaikami przedstawiające pawie. A ponad nimi, jeszcze ostatni błysk iście królewskiego stylu – wspaniale zdobione mozaikami i z pięknymi ekranami wykusze, wiszące nad dziedzińcem.

*    *    *

Po zwiedzeniu zespołu pałacowego, położonego na brzegu największego z udajpurskich  jezior, zwanego Pićola, warto zobaczyć z zewnątrz efekt pracowitości 22 maharadżów Udajpuru, z których każdy chciał coś po sobie pozostawić. Temu służą wycieczki tramwajem wodnym, zabierającym pasażerów z przystani znajdującej się na terenie pałacowego parku. Najpierw tramwaj wolno sunie  wzdłuż pałacowego zespołu dając płynącym wyobrażenie o ogromie tego zespołu obronno-pałacowego.
Równocześnie, mamy szanse obserwować życie toczące się przy brzegu: ghatty ze schodami sięgajacymi wody i myjącymi się w niej Indusami, dalej piorące kobiety, czy mali chłopcy urządzający pływanie „na czym się da”. Potem tramwaj sunie wzdłuż większej z wysp, z pięknym Dżag Niwas - Pałacem na Jeziorze, zamienionym obecnie na ekskluzywny hotel. To jest nawiasem mówiąc branża, w którą inwestują swoje pieniądze aktualni władcy Mehwaru. Swoje liczne pałace, zamieniają na luksusowe hotele. I gdybym miał za dużo pieniędzy, zapewne bym z takiego hotelu skorzystał, bo kto jak kto , ale królowie wiedzą jak obsłużyć gościa hotelowego po królewsku.

Potem dopływamy do wyspy z pałacem Dżag Mandir, przystani której strzegą 4 pokaźne rzeźby słoni. Niegdyś w pałacu i ogrodzie spędzał czas  Sahdżahan, który za bunt przeciw ojcu, musiał uciekać poza strefę wpływu Mogołów, czyli do Sisodijów.Teraz pałac wraz z ogrodem, to ceniony ze względu na panujący tu spokój Hotel SPA.

Wreszcie wracamy z wypoczynku w ogrodach wyspy, robiąc ostatnie fotki przy słoniach, i tramwaj rozpoczyna drogę powrotną, wzdłuż niezagospodarowanego brzegu jeziora. Tu dzieje się niewiele. W oddali, na zalesionych zboczach bielą się w słońcu samotnie stojące wille i pałacyki myśliwskie, niektóre z dostępem do wody. Po trzech godzinach takiej tury, przybijamy do przystani w królewskim parku, i chyba już mamy dosyć królewskiego majestatu. Jeszcze zatem ostatni rzut oka na miasto.

*    *    *
Raz jeszcze wracam do wstępu o Udajpurze i chcę przypomnieć, że to nie Europa tylko Indie. Przypomnieć dlatego, ze gdy już zejdziemy na ziemię, by przejść się na przykład uliczkami stargo miasta, też musimy uszczypać się w policzek, by sprawdzić, czy jesteśmy w realu. Domy bardziej zadbane, a przynajmniej odmalowane. I to dosłownie, bo w Udajpur kwitną szkoły malarstwa tradycyjnego. Artyści zamalowują zatem wszystko co się da: tkaniny, wykonane z naturalnych włókien, arkusze papieru, skóry, drzwi, okiennice i całe ściany parterów i pierwszych kondygnacji domostw. Do zamalowywania szczególnie nadają się długie murowane ogrodzenia, pomalowane na bialo. Nic tylko malować: ceremonie zaślubin maharadży, uroczyste wkraczanie do miasta, wyjazd na polowanie albo co bardziej znane momenty chwalebnej historii królestwa. Chodząc ulicami miasta i robiąc fotki, przy tak odmalowanych ścianach, często byliśmy zaczepiani przez adeptów lub nauczycieli tych szkół, chcących nas nakłonić do obejrzenia galerii i kupna ich prac.

Ludzie, też trochę nie indyjscy. Jest ich mniej, nie tłoczą się na ulicach, nie ma takiej przeraźliwej kakafonii klaksonów, jak w innych indyjskich miastach.
I wreszcie to, co mnie w Indii zniechęca – śmieci. Tu ich nie widać, nie zalegają wszędzie jak w Pune czy starym Delhi. Bo tutaj, co krok, widać ludzi sprzątających przed swoimi posesjami, a na ulicach są śmietniczki.

Powiecie czyżby Incredible India ? Tak, potwierdzam, Incredible India i Shining India, dwa w jednym są w Udajpur. Tutaj trzeba być i to zobaczyć na własne oczy. Inaczej, w to co piszę, nie uwierzycie.

Nomad,

Udajpur, 18 czerwca 2011

PS. Wielbłądy też były nad jeziorem Fateh Sagar, dokładnie tak, jak mówił nasz kierowca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz