sobota, 6 sierpnia 2011

“Sami Swoi” w wersji indyjskiej

Rządy wielu państw federacyjnych, będących zlepkiem iluś tam, różniących się kulturowo, grup czy nacji, miast stanowić mądre prawa, sytuujące wszystkich jej uczestników “przy okrągłym stole” i konsekwentnie scalać swego narodowego puzzla, wybieraja drogę „zagrożenia zewnętrznego”.  W przypadku Indii, takim „czarnym ludem” jest Pakistan czyli swój.

A wszystko zaczęło się w 1947 roku, kiedy to przebierający nogami admiral floty brytyjskiej i wicekrol Indii, lord Luis Mountbatten, nie mogąc doprowadzić do rozsądnego porozumienia pomiędzy Kongresem Narodowym a Ligą Muzułmańską, zgodził się na wykreślenie w pośpiechu, linii rozdzielającej tereny z przeważającą ludnością muzułmńską od Total India, czyli z przewagą ludności hinduskiej. Już 14 sierpnia Dżinnah, Lider Ligii Muzułmańskiej ogłosił powstanie Pakistanu, nieco zaskoczony tempem zdarzeń, Nehru ogłosił Rozdział Total India 15 sierpnia, a prace nad uszczegółowieniem linii granicznej trwały jeszcze parę dni.

Pośpiech, na który zgodzili się przywódcy wszystkich zainteresowanych stron, spowodował największy w dziejach świata eksodus ludności cywilnej. Z dnia na dzień, okolo 10 milionów ludzi podjeło decyzję, o przeniesieniu się na drugą stronę granicy. Oczywiście, jak to zwykle bywa przy wytyczaniu nowych granic, nie obyło się bez ofiar. Muzułmanie nagłaśniali przypadki agresji, jakiej doświadczyli od swoich dotychczasowych sąsiadów Indusów. I w ramach retorsji, jak twierdzili najbardziej zradykalizowani Muzułmanie, dokonywali rzezi Indusów zmierzających zatłoczonymi pociągami z terenów przyszłego Pakistanu do Indii. W tym krotkim czasie zginal 1 milion ludzi. I tak powstał Pakistan.

„Indiom odcięto skrzydła” -  pisały gazety, bo gdy spojrzeć na mapę subkontynentu Indyjskiego, to ci co nie chcieli być w Total India, utworzyli wyraźne dwa regiony. Jeden w północno- wschodniej części Indii, nazwany Bengalem Wschodnim, i drugi w części północno-zachodniej Indii, nazwany Pakistanem Zachodnim.

Jeszcze w tym samym 1947 roku, muzułmańskie grupy zaatakowały i zajęły, wtedy jeszcze niezależny Kaszmir. Władca Kaszmiru zwrócił się do Indii o pomoc, proponując jednocześnie przyłączenie się do One India. Armia Indyjska pośpieszyła z pomocą i rozpoczęła sie pierwsza wojna indyjsko – pakistańska. Dopiero w 1949 ONZ wypracowało warunki zawieszenia broni, które z przerwami trwa do dzisiaj. Niemniej, Indie nigdy nie uznały podziału Kaszmiru, nazywając pakistańską część POK, czyli Kaszmir pod okupacją Pakistanu.

*    *    *

Czas płynął i nadszedł czas na drugi odcinek filmu „Sami Swoi”.
W marcu 1971 roku, wobec pogarszającej się sytuacji ekonomicznej, mieszkańcy Bengalu Wschodniego rozpoczęli zamieszki, głownie w kilkunastomilionowej Kalkucie. Zamieszki wkrótce przerodziły się w wystąpienia przeciwko rządowi. Na co Rząd Pakistanu oświadczył że wojsko wkroczy do akcji. Tyle, że we Wschodnim Bengalu wojsko było podobnie jak i mieszkańcy zrewoltowani, zaś dla armii stacjonującej w Pakistanie Zachodnim, ponad 1800 kilometrwa droga przez północny szlak, przełęczami Karakorum, nie była łatwa. Korzystając z tej sytuacji społeczeństwo Bengalu Wschodniego zwróciło się do Indii z prośbą o udzielenie sąsiedzkiej pomocy. Indie zareagowały natychmiast, wkraczajac w grudniu tego samego roku z wojskiem, które łatwo się rozprawiła z nieliczną pakistańską armią.
Wkrótce, Rada Bezpieczeństwa ONZ wsparła dążenia ludu Bengalu Wschodniego do niepodległości. I tak powstał Bangladesh.

Indie triumfowały. Po raz pierwszy bowiem w swojej krótkiej, bo zaledwie 25-o letniej historii, dzięki własnej armii i zręcznej polityce, odebrano Pakistanowi to jedno, wschodnie „skrzydło”.

Wydawało się, że przy tym stanie meczu 1 : 1, sytuacja się unormuje, szczególnie, że premierzy Indii i Pakistanu, co kilka lat spotykają się, aby prolongować porozumienie z 1972 roku, w którym Indira Gandhi i Zulfikhar Ali Bhutto zobowiązali się do pokojowego, wspólnego rozwiązywania problemów, głównie granicznych.

Ale nic z tego, gdyż ciągle dochodziło do starć zbrojnych pomiędzy pogranicznikami obu stron.

W tej sytuacji Indie wyciągnęły asa z rękawa, i w 1998 roku przeprowadziły z powodzeniem szereg testow z bronią nuklearna. Świat wstrzymał oddech, szczególnie że jeszcze w tym samym roku, Pakistan również przeprowadził testy z bronią atomową. I znowu był remis.

Zatem ponownie trzeba było usiąść do stołu rokowań, i lata 2002 – 2005 były okresem, mało konstruktywnych, ale jednak rozmów, w efekcie których prezydent Pakistanu Pervez Musharraf, zobowiązał się, że żaden terrorystyczny atak nie wyjdzie z ziemi pakistańskiej. I świat w to uwierzył.

Ale muzułmanie mają problem ze swoimi ekstremistami. 26 listipada 2008 roku, grupa uzbrojonych po zęby, i jak się później okazało, naszprycowanych narkotykami terrorystów, przeprowadziła kilka zsynchronizowanych w czasie ataków w centrum Mumbaju, barykadując sie ostatecznie, wraz z zakładnikami w Hotelu Tadż Mahal. Zginęło 166 niewinnych ludzi. Indie oskarżyły Pakistan, a ten przez ostatnie 2 lata bił się w piersi, że to nie Pakistańczycy, i że ich służby specjalne nic o tym nie wiedzą.

Aby być bardziej wiarygodnym w oczach świata, bo w oczach Indusów nigdy nie był, w 2009 i 2010 roku Pakistan podpisał z Indiami porozumienie o wspólnym zwalczaniu terroryzmu w regionie, oraz o przystąpieniu do rozmów pokojowych.

*    *    *
Czas na trzeci odcinek „Sami Swoi”.
! maja amerykańskie Seals, przepowadziły akcje niemal pod nosem pakistańskiego Pentagonu, porywając i zabijając Osama bin Ladena, który jak się okazało, przez ostatnie lata ukrywał się tam wraz z rodziną, przyjmując swoich najbardziej zaufanych łączników i planując wraz z nimi kolejne próby podpalenia świata.
Świat, a przede wszyscy Amerykanie zwątpili w dobre chęci Pakistanu, i jego ISI – służby wywiadowcze.

W tej sytuacji Amerykanom nie zostało nic innego jak rozpocząć taniec wokół Indii. Na wiosnę wizytowal je Barak Obama wraz z First Lady, a całkiem niedawno - Hillary Clinton. Nawołują Indie, aby te byly mniej asertywne i zaczęły prowadzić bardziej aktywną rolę w regionie.

Na wyniki nie trzeba było długo czekać – 13 lipca, wybuchły znowu ładunki wybuchowe w Mumbaju, w jego najbardziej zatłoczonych miejscach, na targu i centrum handlowym.
Gdy nieświadomy niczego lądowalem 14 lipca na lotnisku w Mumbaju, ze zdziwieniem zauważyłem, że na lotnisku jest więcej wojska z długą bronia, gotową do strzału, niż podróżujących.
Opinia publiczna oskarżyła rząd , że procedury bezpieczeństwa, jakie wypracowano po 26/11 w większości nie zostały wdrożone.

Pomimo braku dowodów, że terroryści wyszli z ziemi pakistańskiej, Pakistanowi nie pozostało nic innego jak natychmiast wysłać do Indii swojego nowego ministra spraw zagranicznych, aby oświadczyć, że Pakistan będzie w sposób jawny współpracował z Indiami w tej ostatniej i innych wcześniejszych sprawach.
Tym razem to Pakistan wyciagnął królika z rękawa, bowiem nowym ministrem spraw zagranicznych jest kobieta i to jeszcze jaka.

Widocznie też znają „gdzie diabeł nie może tam babę pośle”

Nomad,

Pune, 4 sierpnia, 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz